Nie zawsze się udaje



No właśnie.

Niestety nie zawsze się udaje, to co sobie zaplanujemy.

Czasem zakładamy, że będziemy coś robić przez określony czas, ale nam to nie wychodzi.




Ja będąc w drugiej ciąży zaplanowałam, że znów będę karmić piersią. Założyłam też, że będę to robić przynajmniej tak długo jak przy W, czyli 9 miesięcy. Nie udało się.



Nie będzie to post promujący karmienie piersią, ani nie będzie on negował karmienia mlekiem modyfikowanym.

Ten wpis będzie tylko o tym, że nie zawsze się udaje.



Jak już wyżej napisałam starszaka karmiłam piersią do skończonego 9 miesiąca. To znaczy nie zupełnie własną piersią, tylko własnym mlekiem, bo przez ostatnie trzy miesiące naszej mlecznej przygody ściągałam mleko laktatorem. Powód? Moje dziecię uważało, że sutki to świetne gryzaki. Ja miałam odmienne zdanie na ten temat.
Karmienie przychodziło mi dość łatwo. Miałam dużo pokarmu. Mąż nawet czasem się śmiał, że i bliźniaki bym wykarmiła.
Muszę też przyznać, że nie zawsze było różowo. Początki były trudne. Bolące piersi. Poranione sutki. Ale to minęło i było lepiej. Aż do czasu pierwszych ząbków. Wtedy zaczęłam karmić moim mlekiem przy użyciu butelki. 
Z czasem jednak pokarmu było coraz mniej. W końcu przeszliśmy na mleko modyfikowane.
Starszego synka karmiłam dłużej niż to sobie na początku zakładałam i fajnie ;)



Ponieważ przy pierwszym dziecku nie było większych problemów, a karmienie naturalne zakończyłam na skutek świadomej decyzji, to będąc w drugiej ciąży założyłam, że będę karmić równie długo, albo przynajmniej przez pół roku. Plan wydawał się prosty, Początki zapowiadały się nieźle i byłam pewna, że swój plan zrealizuję. Oczywiście znów były bolące sutki i inne "komplikacje" pojawiające się przy karmieniu piersią. Synek jadł ładnie i prawidłowo przybierał na wadze. Do czasu...

Jakiś czas temu byliśmy w przychodni na szczepieniu. standardowo synek został pomierzony i zważony. Pediatra zauważyła, że przyrost wagi w ciągu ostatniego miesiąca jest trochę za mały jak na jego wiek. 

Początkowo się tym nie przejęłam. Właśnie w ciągu tego miesiąca miał zapalenie oskrzeli. Dostawał antybiotyk, miał robione inhalacje. Miał też katar, który utrudniał mu ssanie piersi. Uznałam, że pewnie w tym okresie jadł słabiej i dlatego mniej przybrał.  

Nie przejmowałam się do czasu, aż nie zaczęłam baczniej obserwować zachowania synka, również tego przy piersi.

A zaczął być niespokojny w ciągu dnia. Co chwilę pchał piąstki do buzi i bardzo intensywnie ssał paluszki (ktoś mi zasugerował, że może to na ząbki). Jego drzemki trwające do tej pory nawet dwie godziny skróciły się do jednej lub nawet do 30 minut. Po przebudzeniu, znów zaczynało się marudzenie i ssanie paluszków. Przystawiałam wtedy do piersi, ale po kilku minutach ssania, synek zaczynał nerwowo puszczać i łapać sutek. Nie słyszałam charakterystycznego odgłosu połykania. Wyginał się i prężył na rękach przy próbach ponownego przystawiania. No i jeszcze te noce. Do tej pory były tylko dwa karmienia nocne (od urodzenia tak było), ale kilka ostatnich nocy karmiliśmy się dosłownie non stop.

Zaczęłam się niepokoić. Cały czas zastanawiałam się, czy aby na pewno A się najada. W końcu już nie mogłam wytrzymać tej niepewności. Tydzień po szczepieniu poszłam z A do przychodni, żeby go zważyć. Synek przybrał zaledwie 40 gram od ostatniej wizyty. Zdecydowanie za mało jak na trzymiesięczniaka. 
Krótka rozmowa z pediatrą i wspólnie ustaliłyśmy dokarmianie mlekiem modyfikowanym, a jeśli będzie to konieczne przejście na nie całkowicie.

Nie przestałam zupełnie karmić piersią, ale obserwując moje ciało, mam świadaomość, że pewnie ku temu to zmierza.

Wczoraj wieczorem po raz pierwszy A dostał butlę mleka modyfikowanego na noc. Przespał ciągiem 6 godzin. Około 2 w nocy obudził się na pierwsze karmienie. Dzięki tak długiej przerwie moje piersi zdążyły napełnić się i synek mógł podjeść w nocy moje mleko. Na kolejne karmienie obudził się przed 6 i tym razem podałam mu drugą pierś. 
W ciągu dnia narazie będziemy podawać mleko modyfikowane i w miarę moich możliwości (i chęci A) moje.

Chciałabym jak najdłużej karmić piersią, nawet jeśli miałoby to być jedno lub dwa karmienia w ciągu doby. Jeszcze się w tej kwestii nie poddałam. Jeśli się nie uda, to trudno. Oczywiście pewnie będzie mi przykro, bo lubię te nasze intymne chwile podczas karmienia. Wiem natomiast, że nie mam sobie nic do zarzucenia, bo robię wszystko co mogę aby podtrzymać karmienie naturalne. Najważniejsze jest aby moje dziecko nie było głodne.

Widocznie czasem tak bywa. 

Czasem organizm decyduje za nas.

Po prostu nie zawsze się udaje.   

  
 


Spodobał Ci się ten post? 
Będzie mi miło gdy zostawisz komentarz 
lub 
polubisz bloga na Facebooku    





Komentarze